Kto nigdy nie miał palców zdartych do krwi od ćwiczenia etiud i pasaży, nie zrozumie sytuacji, w której poznajemy Joego, bohatera filmu „Co w duszy gra”. Nauczyciel muzyki w szkole średniej posiada ogromny skarb – talent i umiejętności by grać jazz z najlepszymi, podczas gdy jego codzienność polega na przekonywaniu samego siebie, że bycie belfrem to najwyższa wartość, dla której warto żyć. Choć śmierć Joego pojawia się w filmie, i staję się początkiem jego niesamowitych przygód w zaświatach, pierwszy akt pokazuje, że bohater codziennie umiera dla siebie samego, i nie jest to w żadnym wypadku początek nowego życia.
Film ukazuje perypetie Joe Gardnera, który traci ziemskie życie w wyniku nieszczęśliwego wypadku w momencie, gdy był o włos od spełnienia marzenia – został zaproszony do udziału w koncercie podziwianej jazzmanki. Bohater walczy o to, by wrócić na ziemię, wykorzystuje w tym celu znajomość z krnąbrną duszą o numerze 22, która broni się rękami i nogami przed przybraniem cielesnej powłoki. W wyniku pośpiechu i zamieszania dusza bohatera wciela się w kota – terapeutę, podczas gdy jego niespokojna przyjaciółka przybiera jego własną postać. Od tej chwili Joe staje się dla Dwudziestki Dwójki mentorem, wprowadzając ją w podstawy życia ziemskiego, takie jak chodzenie, jedzenie, higiena. Paradoks polega na tym, że Joe, sam uważający swoje życie za porażkę, staje się dla nowej uczennicy adwokatem życia, afirmującym jego pozytywną stronę.
Wśród wielu tematów, które podejmuje film – pytań o sens egzystencji, o to, co się z nami dzieje po śmierci, czy miejsca, która zajmujemy w świecie, pojawia się też ważny temat życia nie swoim życiem. Dotyczy on zarówno głównego bohatera, jak i jego towarzyszki, jednak w obu przypadkach przejawia się trochę inaczej.
Joe Gardner żyje w cieniu swojej matki, energicznej właścicielki zakładu krawieckiego. Jego marzenia, aspiracje i fantazje dotyczące samego siebie zderzają się z wizją matki, dla której etat w szkole (będący synonimem stabilizacji i bezpieczeństwa) stanowi jedyną właściwą drogę życiową syna. Muzyka, która daje synowi dostęp innego świata, świata spełnienia, duchowej wolności i realizacji samego siebie, jest w jej oczach zagrożeniem dla codziennej egzystencji, składającej się z płacenia rachunków i walki o potrzeby bytowe. Bohater musi się zmierzyć z własną śmiercią, by pojąć, że plan życia, które prowadzi, wytycza mu ktoś inny; osoba, którą kocha i której ufa, i z którą musi się skonfrontować, by zacząć żyć na własny rachunek. Co ciekawe, również sam nie dokonuje tego aktu, lecz czyni to z pomocą Dwudziestki Dwójki, która została uwięziona w jego ciele.
Sama Dwudziestka Dwójka, którą poznajemy jako osobę z trudnościami z dostosowaniem się do panujących reguł i utrzymaniu zdrowych relacji z innymi, poznaje świat doczesny poprzez powłokę cielesną Joego. Jej powolny proces przekonywania się do uroków życia przebiega przez kontakt z rzeczywistością należącą do niego – rozmowę z jego uczennicą, fryzjerem, czy choćby przejazd metrem. Dwudziestka Dwójka przekonuje się do świata, który jest już zorganizowany, nad którym pieczę również sprawuje ktoś inny. Jednocześnie brak możliwości kontynuacji tego losu sprawia, że znów się zamyka, i odmawia życia na własny rachunek. Jej początkowa krnąbrność i brak zahamowań w krzywdzeniu innych wynika tak naprawdę z lęku przed prawdziwym życiem, za które trzeba wziąć odpowiedzialność.
Familijna animacja „Co w duszy gra” stanowi doskonały przykład powiastki filozoficznej na temat losu i zadań, jakie nas czekają na tym świecie. Pokazuje, że niełatwo jest dojść do prawdy o sobie samym, a jeszcze trudniej podjąć walkę, by być tym, kim się naprawdę jest.
Uwielbiam i filozofię i muzykę, wchodzę w to 😀
Tak jak w ostatnim akapicie Pan napisał – walka o to aby stać się tym kim się chce, jest bardzo trudna. Ale sam film porusza temat tego, że warto!